Psychologia

Kontakt wzrokowy

Dlaczego kontakt wzrokowy, używany swobodnie, zawsze jest dla mnie jak broń? Dlaczego mam ochotę dać klapsa ludziom, którzy wpatrują się we mnie głęboko, kiedy mówię o napojach mieszanych lub silnikach V-6, o nazwach banków lub cenie galonu benzyny? Może prawdziwy sygnał jest mniej subtelny, mniej przyjazny niż „zwracam na ciebie uwagę”. Niezależnie od tego, czy przyznaje się do tego, czy nie, ta osoba uczestniczy w jednym, bardzo dużym zakładzie, że to ty mrugniesz pierwszy. Ten facet, ten, który patrzy na ciebie – prosto na ciebie, prosto w ciebie – dostaje coś, czego ty nie dostajesz. To się nazywa górna ręka.

Cóż, to moja preferowana ręka. Więc zrobiłem swoje. Przez cztery tygodnie próbowałem użyć kontaktu wzrokowego, aby uzyskać to, co chciałem, z prawdziwą rezygnacją. To nie była mała sztuczka. Z natury, moje oczy dryfują. Mam tendencję do patrzenia obok ludzi, kiedy mówię. Patrzę przez okno, badam horyzont. Jestem pewien, że kosztowało mnie to utratę kontaktu z niektórymi ludźmi, którzy uznali to za oznakę bycia wymijającym lub podstępnym. Kiedy zwróciłam na to uwagę, odkryłam, że moją tendencją jest klikanie, zamykanie oczu na sekundę lub krócej, a następnie patrzenie w górę lub w dal. Po prostu gapienie się nie jest w moim rytmie.

To była pierwsza lekcja: kontakt wzrokowy to nie to samo, co gapienie się.

Ludzie nie lubią głupiej obojętności spojrzenia. Moje pierwsze próby utrzymania kontaktu wzrokowego były tak niepewne, że zacząłem wybierać punkt na twarzy danej osoby – tak blisko oczu, jak to tylko możliwe – i wpatrywać się w niego tak spokojnie, jak to tylko możliwe. To była katastrofa. Nie patrzyłem na ludzi tak bardzo, jak na skazę, którą oni przypadkiem bardzo dobrze znali.

Jeśli wpatrywałem się w punkt, powiedzmy, między czyimiś oczami lub w pieprzyk tuż nad brwią, ludzie od razu to wiedzieli. Zrobiłem to w Smoothie King na lotnisku, a dziewczyna za ladą stała tak przez około siedem sekund, zanim zapytała mnie: „Na co się patrzysz?”. Przejechała palcem po swojej brwi. W zawrotnym tempie nabrała mojego wzmacniacza odporności.

Próbowałam więc skupić się na rzęsach, ale to sprawiło, że moje własne oczy podskakiwały w trakcie rozmowy. Moja głowa też się kiwała i dopadło mnie uczucie choroby lokomocyjnej. Kobiety ciągle wymawiały się po rozmowie ze mną, aby sprawdzić swoje twarze w lustrze. Byłam zmuszona przepraszać, mówiąc im, że po prostu się rozproszyłam, nie zwracałam uwagi – co było bezpośrednim przeciwieństwem tego, co miałam nadzieję przekazać. To było tak, jakbym stała się lustrem, w którym ludzie widzieli swoje własne drobne niedoskonałości, powiększone przez moje spojrzenie.

Obie strony w rozmowie są niemal nieustannie przyłapywane na prawdziwym skupieniu i precyzyjnym kierunku spojrzenia. Musiałam sięgnąć po oczy. Nie da się tego podrobić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *